Dziś Was zaskoczę! Po główny składnik do tego dania musicie iść do lasu lub na łąkę! Strigoli - czyli po polsku LEPNICA ROZDĘTA:) Ci którzy wakacje spędzali na wsi pamiętają zapewne białe dzwoneczki, które potrząsało się przy uchu by usłyszeć grzechotanie albo rozgniatało się z na czole dla charakterystycznego "pyk". Tu zdjęcia googlowe, gdyby ktoś miał wątpliwości.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że we Włoszech liście strigoli mają zastosowanie w kuchni! Jak tylko wypatrzyłam je w warzywniaku, natychmiast pęczek spakowałam do koszyka i pełna wątpliwości zaczęłam przekopywać internet w poszukiwaniu przepisów.
Wybrałam makaron z sosem ze strigoli!
Potrzebne nam będą:
Pęczek liści strigoli
pół cebuli
dwa ząbki czosnku
pół kieliszka białego wina
ok 10 dkg pancetty
duża garść startego parmezanu
opcjonalnie: szczypta peperoncino, kilka łyżek przecieru pomidorowego
sól, oliwa
świeży makaron
Na oliwie podsmażyć razem drobno posiekane: cebulę czosnek i boczek. Kiedy się już przyrumienią podlać białym winem i trzymać na małym ogniu by odparowało, jeśli ktoś chce może dorzucić peperoncino. W tym samym czasie nastawić wodę na makaron. Kilka minut przed jej odcedzeniem, do boczku dorzucić liście strigoli i kilka łyżek przecieru. Liście nie mogą się za długo smażyć, mają tylko zmięknąć. Jeśli trzeba - doprawić solą i pieprzem. Odlać makaron, dodać do sosu, wsypać starty parmezan, wymieszać i natychmiast podawać! Byłam bardzo niepewna kiedy rodzinie taką kolację zaserwowałam, a tu proszę - taka niespodzianka, zniknęło wszystko! Czas na wypróbowanie innych przepisów!