VERTICAL

niedziela, 7 września 2014

Fasolowe trio

Fasolowe trio


Fasola to jedno z podstawowych warzyw w toskańskiej kuchni. Nie mogło jej więc zabraknąć w kamiennym domu, tym bardziej, że większość domowników fasolę uwielbia. Zamiast jednak powtarzać znajome już dobrze przepisy, postanowiłam wypróbować nowe danie, które znalazłam w ostatnim wydaniu La cucina italiana. O wartościach odżywczych fasolki już książki całe napisano, zatem ja wymądrzać się nie będę, ale powiem tylko, że wielka to satysfakcja widzieć jak dzieci zajadają ją z apetytem, konkretny zastrzyk energii przed nadchodzącą jesienią.

fagioli dell'occhio
fagioli borlotti
fagioli cannellini

Aby zrobić fasolowy tris potrzeba nam: 
200 g fasoli BORLOTTI
200 g fasoli CANNELLINI
200 g fasoli dell'OCCHIO
(w oryginale jest mowa o świeżej, ale ja takowej nie znalazlam w naszym miasteczku, więc kupiłam suchą - jak wiadomo taką trzeba namoczyć 12 godzin w wodzie, ze świeżą można natomiast zaczynać od razu)
1 por
2 pomidory
oliwa
sól 
pieprz
ząbek czosnku 
pieczywo


Fasolę gotujemy w nieosolonej wodzie przez około 20 min, potem odcedzamy. Rozgrzewamy w rondlu oliwę, pora kroimy na pół talarki i wrzucamy na oliwę wraz z fasolą. Podlewamy szklaneczką wody i tak dusimy ok 20 min. Po tym czasie dodajemy pomidory, sparzone, obrane ze skórki, drobno pokrojone (nasiona najlepiej odrzucić). Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i jeszcze chwilę trzymamy na ogniu, aż się smaki dobrze przegryzą. Jeśli trzeba w czasie gotowania podlewamy delikatnie wodą. 


Na patelni rozgrzewamy oliwę z obranym ząbkiem czosnku. Kiedy ten się zezloci, wyrzucamy go i na tak zaromatyzowaą oliwę układamy kromki pieczywa ( u mnie była ciabatta). Fasolkę podajemy z grzankami, a na talerzu doprawiamy jeszcze świeżą oliwą. 
Myślę, że to danie sprawdzi się też z dodatkiem boczku, ale ja postawiłam tym razem na zdrowie:)
Buon appetito!    


środa, 3 września 2014

Sałatka ze świeżych grzybów

Sałatka ze świeżych grzybów


Jednym z moich największych kulinarnych zaskoczeń w Toskanii, było jedzenie grzybów na surowo. I  oczywiście nie mam tu na myśli pieczarek! 
Choć grzyby uwielbiam w każdej postaci, to jednak miałam pewne opory przed jedzeniem ich w dziewiczej postaci. Doskonale pamiętam moją pierwszą sałatkę ze świeżutkich prawdziwków, na samo jej wspomnienie ślinka napływa mi do ust! Z czasem zaczęłam poznawać inne gatunki tutejszych grzybów, jak chociażby niesamowite ovuli, których cena na rynku jest znacznie wyższa niż porcini. Nie wiem czy gatunek ten występuje w Polsce, ja sama nigdy ich nie widziałam. Tu rosną w gajach kasztanowych i mówi się, że są to już jedne z ostatnich grzybów, kiedy sezon się kończy. Szukanie ich to prawdziwa zabawa, rosną bowiem dobrze schowane w ziemi, w białej błonce, kiedy są większe żółto - pomarańczowy kapelusz ją przebija, co wizualnie nasuwa skojarzenia z jajkiem. Stąd też ich nazwa.



Najlepiej smakują jedzone na surowo. I tu nie ma jednego przepisu, a co kto lubi. 
Ja robię podklad z rukoli, radicchio, tudzież innej "zieleniny", na to kładę pokrojone w cienkie plasterki grzyby - ovuli albo porcini. Oczywiście grzyby do jedzenia na surowo nie mogą być podziurkowane. Skrapiam wszystko oliwą i cytryną, posypuję solą i świeżo zmielonym pieprzem, a na koniec startym parmezanem albo grana. 

Nie ma jesieni bez takiej sałatki! 

Obsługiwane przez usługę Blogger.