VERTICAL

sobota, 8 listopada 2014

Jajka smażone na truflach


Tak jak się już chwaliłam, nasza kuchnia, dzięki serdeczności i hojności marradyjczyków wypełniła się zapachem trufli. Najcudowniejszym z najcudowniejszych!
Nie chcieliśmy drugi raz serwować na kolację tego samego, dlatego postanowiłam schować do kieszeni moje uprzedzenia i zamiast kolejnej pasty, zdać się na Mario i pozwolić mu przygotować jajka smażone na truflach. O daniu, tak prostym, że aż słowo danie zdaje się być przesadzone, Mario poematy i psalmy od zawsze wyśpiewywał. Ja tkwiłam przy swoim, że najlepsze to tagliatelle albo coś pierożkowatego okraszone truflami. 
- Dobrze, rób więc jajka!
- Po ile na głowę? 
- Ja jedno, dzieci na pewno też.
- Ja trzy! - złożył zamówienie Paw. 

Mario obliczył, pomyślał chwilę i  dodał jeszcze dwa jajka - na wszelki wypadek. Trufle zostały oczyszczone i pokrojone w cieniutkie, jak listki plasterki. Tak przygotowane wylądowały na patelni, na rozgrzanej oliwie. Krótkie podsmażanie, by uwolniły się te wszystkie zniewalające aromaty. Po kilku minutach na trufle wbijamy jajka - zupełnie tak jak rodzime sadzone. Odrobina soli i pieprzu i gotowe. Oszaleć można! Odszczekać musiałam wszystko! Pal sześć makarony. Trufle z jajkami - to jest dopiero smakowy majstersztyk! 

Kiedy patelnia wylądowała na środku stołu ...
- Ja chcę trzy! - krzyknął Tomek. 
Walka jak o ogień!
A niech to - pomyślałam - dlaczego ja chciałam tylko jedno??????
- To najlepsze danie z truflami jakie widział świat - przyznałam uczciwie, kiedy Mario popatrzył pytająco.
- A widzisz! No powiedz, zjadłabyś jeszcze? - dodał z uśmiechem, kiedy szorowałam chlebem po czystym już talerzu! 

Ktoś z Czytelników pytał mnie ostatnio jak smakują trufle. Zatem trufle smakują jak .... jak trufle. To smak do niczego innego niepodobny, jeden z tych, który albo się kocha miłością szaloną albo szczerze nienawidzi. Nie sposób pozostać obojętnym. Choćbym się nie wiem jak starała i uwolniła  wątpliwe talenty pisarskie, to i tak nie jestem w stanie oddać słowami ich smaku!

Chyba mam jeszcze dwie kuleczki w lodówce ....mmmmm:) 

PLASTERKI to po włosku FETTINE (wym. fettine)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.