VERTICAL

niedziela, 16 października 2016

Smażone zielone pomidory

Smażone zielone pomidory


Z mojego i Mario ogródka zebrało się całe wiadro zielonych pomidorów. Niestety już nie zdążyły dojrzeć. Zabrakło im słońca. Tak czy inaczej żal było je wyrzucać, ale znowu ile można jeść pomidorową marmoladę??? Jak prawie w każdej sytuacji - jak zawsze w życiu - najprostsze rozwiązania są najlepsze! Oto na naszym stole - smażone zielone pomidory! Uwielbiam już sam zlepek tych słów, który nasuwa ciepłe skojarzenia z filmem i książką…

Przepis jest banalny.


Potrzeba:
Zielone pomidory
1 jajko
kilka łyżek mleka
filiżanka mąki
pół filiżanki mąki kukurydzianej
pół filiżanki tartej bułki
sól
pieprz, olej do smażenia


Pomidory kroimy w plasterki około półcentymetrowe, oczywiście wszerz - tak jak na zdjęciu. Solimy je i zostawiamy na pół godziny żeby puściły wodę, najlepiej położyć je na sitku, na ruszcie, tak by woda mogła ściekać.


Składniki na panierkę mieszamy, żeby była równomierna, a jajko roztrzepujemy z mlekiem i odrobiną soli. Rozgrzewamy olej na szerokiej patelni i zaczynamy smażenie. 
Warto jeszcze raz posolić i oprószyć pieprzem pomidory przed panierowaniem, bo z wodą cała sól prawdopodobnie spłynie. Moim właśnie tej odrobiny soli zabrakło!


Maczamy w jajku, obtaczamy w mączno - bułkowej mieszance i smażymy z każdej strony na złoto. W sumie potrzeba około 5 minut na to by plasterek był usmażony.


Odcedzać na ręcznik papierowy, który wchłonie nadmiar oleju i podawać - najlepiej z jakąś salsą, u nas banalnie - salsa majonezowa. Świetne jako dodatek albo jako przekąska na przyjęcie. Proste i pyszne! A do tego niemal literackie! Smacznego!


BUŁKA TARTA to po włosku PANGRATTATO (wym. pangrattato)

czwartek, 6 października 2016

Ciasto marchewkowe z ricottą!

Ciasto marchewkowe z ricottą!


Do ciast marchewkowych podchodziłam już wiele razy, ale żaden z przepisów nie zrobił na mnie takiego wrażenia, bym w mojej kuchni miała się nim dzielić. Aż do wczoraj! Oto wyszperałam przepis, który musiał być doskonały. Wśród składników była ricotta, a do tej jak wiadomo mam słabość i traf chciał, że jedno opakowanie zalegało w lodówce i czekało na sensowne wykorzystanie. 


Potrzebne są:
2 średnie marchewki
250 g ricotty
250 g mąki
180 g cukru
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół kubeczka ciepłej wody


Marchewkę ścieramy na drobnej tarce i osuszamy. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę. Następnie dodajemy do nich ricottę i dokładnie mieszamy. Do masy dodajemy kolejno startą marchewkę, mieszamy jeszcze raz, potem ciepłą wodę, znów mieszamy i na koniec przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Wszystkie jeszcze raz mieszamy i wykładamy do formy (kształt wedle uznania). U mnie okrągła tortiera wyłożona papierem do pieczenia. 


Ciasto pieczemy około 45 minut w piecu nagrzanym do 180 stopni. Jest genialne w smaku i konsystencji. To znaczy było, bo już nie ma. Zjada się niestety tak szybko jak się robi, to zdecydowany minus:)) Sami się przekonajcie!

CAROTA to po włosku MARCHEWKA 


Obsługiwane przez usługę Blogger.