Tak, tak wiem!! Miało być już dawno, a potem wczoraj, a tu nic i tylko się pająk, ten sam od pajęczyn ostatnio mi wytkniętych niecierpliwi i nogami przebiera. Nogami czy odnóżami?
Już nic nie mówię, już nie filozofuję tylko przepis z marszu podaję - tym razem na typowy letni przysmak z włoskiego stołu, który może być i daniem samym w sobie i lekkim obiadem i dodatkiem, generalnie jak kto woli. Proste i szybkie - co ważne - fatygi ani ani!
Potrzebne:
młoda cebulka (najlepiej tropea albo szalotka) pokrojona w piórka
puszka (albo dwie) fasoli cannellini (to wersja dla leniwych, oczywiście można fasolę samemu ugotować)
tuńczyk w sosie własnym (ilość zależy od ilości fasoli)
oliwa, ocet z białego wina, pieprz, sól
dodatki moje własne: kilka pomidorków koktajlowych, dwa listki bazylii
Cebulę zamarynować w occie z wodą (mieszanka w równych proporcjach), zostawić tak na pół godziny. Fasolę wymieszać z rozdrobnionym tuńczykiem, dodać cebulę, doprawić oliwą, pieprzem i solą jeśli trzeba. Potem wedle uznania - zostawić tak jak jest albo wzbogacić moim sposobem pomidorkami i bazylią.
Takie proste, a tyle smaku! W letnie dni króluje na naszym stole bardzo często!
Smacznego!!
TUŃCZYK to po włosku TONNO
Pycha,uwielbiam szybkie obiady.
OdpowiedzUsuńno wreszcie się postarałaś CATERINA, a nie jakieś żołądki i żołądki. BUZI
OdpowiedzUsuń