VERTICAL

piątek, 20 grudnia 2019

Tagliatelle z czerwoną kapustą i taleggio

Tagliatelle z czerwoną kapustą i taleggio


Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego fioletowa kapusta po polsku nazywana jest czerwoną. Czy jest na sali ktoś kto potrafi mi to logicznie wytłumaczyć? Dla Włochów to - jak na załączonych obrazkach - CAVOLO VIOLA. 

Samych obrazków niestety jest mało, bo zwyczajnie nie miałam weny w tym całym przedświątecznym zmęczeniu, ale smak za to cudowny - połączenie słodkiej kapusty i wyrazistego taleggio to był strzał w dziesiątkę!


Potrzebne są: 
tagliatelle albo tagliolini (makaron jajeczny)
pół małej główki FIOLETOWEJ kapusty
1 szalotka
1 ząbek czosnku
pół kieliszka białego wina
kubeczek warzywnego bulionu
dwie łyżki słodkiej śmietanki 
10 dkg taleggio
oliwa, sól, pieprz, 
parmezan do podania

czerwona kapusta tagliatelle taleggio

Na oliwie w rondlu o grubym dnie podsmażamy posiekane czosnek i szalotkę. Następnie dodajemy jak najdrobniej pokrojoną kapustę. Podsmażamy wszystko razem, podlewamy winem i czekamy aż odparuje. Następnie dodajemy bulion, zmniejszamy gaz i dusimy pod przykryciem, aż kapusta zmięknie. 
Wstawiamy wodę na makaron. W tym samym czasie dodajemy do kapusty śmietankę i ser oraz doprawiamy do smaku pieprzem, sól nie powinna być już potrzebna. Kiedy ten się rozpuści dodajemy ugotowane al dente tagliatelle, wszystko razem dokładnie mieszamy, posypujemy obficie parmezanem i gotowe! 
Kapustę w Domu z Kamienia jemy bardzo często, uwielbiamy ją w każdej formie, a te tagliatelle nie raz tej zimy zagoszczą na naszym stole. 
Smacznego!

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Risotto z dynią i prawdziwkami

Risotto z dynią i prawdziwkami


To był absolutnie genialny pomysł, żeby w jednym daniu połączyć prawdziwki i dynię! To jeden z tych przepisów, który z góry skazany jest na sukces. Risotto uwielbiam na tysiąc sposobów, dynię również, a o porcini to już nawet nie wspomnę!
I choć poniedziałkowy obiad jadłam w pojedynkę, to muszę przyznać, że była to królewska uczta! Wykorzystałam zalegający kawałek dyni, dodałam garść suszonych grzybów i tak oto powstało danie, za które sama sobie biję brawo.  


Potrzebne są (proporcje dobierzcie sami wedle potrzeb i ilości osób):
kawałek pomarańczowej dyni (u mnie violino)
garść suszonych prawdziwków
1 malutka szalotka 
1 ząbek czosnku
oliwa, pieprz
bulion warzywny
pół kieliszka białego wina
ryż do risotto
parmezan


Na początek grzyby suszone namoczyć i przygotować warzywny bulion. Następnie na oliwie podsmażyć posiekane czosnek i oliwę. Po chwili dodać też pokrojoną dosyć drobno dynię. Chwilę wszystko razem przesmażać, a po kilku minutach dodać również umyte i pokrojone grzyby. 
Znów wymieszać. 


Dalej postępować tak, jak przy każdym risotto. 
Dodać ryż, energicznie wszystko wymieszać i kiedy ten się zeszkli, podlać wszystko winem. Następnie, gdy wino odparuje zacząć podlewać gorącym bulionem - po chochelce, w miarę wchłaniania, aż ryż będzie gotowy.


Na koniec doprawić świeżo zmielonym pieprzem, dodać obficie parmezanu, zamieszać i zostawić na chwilę pod przykryciem. Królewska uczta gotowa!

sobota, 30 listopada 2019

Lasagne z sosem paprykowym

Lasagne z sosem paprykowym

Lasagne z papryką dom z kamienia

Lasagne dają wiele możliwości. Poza klasycznymi, które tak bardzo wszyscy uwielbiają, można je przedkładać tak naprawdę czym tylko dusza zapragnie. Ostatnio dzieliłam się z Wami przepisem na "kapuściane" lasagne, a dziś w roli głównej wystąpi papryka. 
Problem jest tylko ze zdjęciami, których ostatecznie jest garstka... 
Najpierw zamyślona zapomniałam o sfotografowaniu kolejnych kroków z miksowania i przekładania, a potem jak na złość, kiedy nakładałam porcję na mój specjalny talerz przygotowany do zdjęcia, lasagne ześlizgnęły mi się z łopatki, że o widowiskowym zdjęciu finałowym mogłam zapomnieć. Publikuję więc to, co udało się uwiecznić, a same lasagne bardzo smakowały, więc mimo niekompletnej dokumentacji dzielę się przepisem i życzę Wam dobrej soboty!


Potrzebne są:
2 duże papryki albo 3 mniejsze (najlepiej czerwone, ale ja miałam miks i też ładnie wyszło)
1 spora szalotka
1 ząbek czosnku
125 g serka philadelphia lub innego śmietankowego
lasagne u mnie świeże, ale nie własnej roboty
pecorino romano
mozzarella
oliwa, sól, pieprz
oregano
natka pietruszki


Na oliwie podsmażamy czosnek i szalotkę. Chwilę potem dodajemy pokrojoną dosyć drobno paprykę i dalej przesmażamy. Następnie podlewamy odrobinką wody i przykrywamy. Co jakiś czas sprawdzamy czy sos za bardzo nie odparował, ewentualnie w miarę potrzeby dodajemy jeszcze odrobinkę wody. Pod koniec gotowania, kiedy papryka będzie już prawie gotowa dodajemy garść posiekanej natki i oregano, doprawiamy do smaku solą i pieprzem. 
Tak przygotowany sos mieszamy z serkiem i miksujemy. Nie musi być dobrze zmiksowany, lepiej jak wyczuwa się kawałeczki papryki. Sos powinien mieć konsystencję "lejącą" ale dosyć gęstą.


Kuchnia w Kamiennym Domu


Bierzemy naczynie do zapiekania i na spód wylewamy odrobinę sosu, następnie kładziemy płat makaronu, potem znów wylewamy sos i układamy cieniutkie plasterki mozzarelli oraz posypujemy startym pecorino. I od nowa: znów płat makaronu, sos, mozzarella i pecorino i tak do wyczerpania składników. Pamiętajcie, żeby nie przesadzić z sosem - lasagne mają być nim posmarowane, przykryte, a nie w nim pływać. 
Ostatnią warstwą powinien być sos pokryty obydwoma serami. Lasagne pieczemy w 200 stopniach przez pół godziny, na ostatnie pięć minut warto włączyć opiekanie od góry, by ser się ładnie przyrumienił. 
Tym paprykowym przysmakiem żegnam listopad, który do udanych miesięcy na pewno nie należał. Paradoksalnie jednak w mojej kuchni okazał się bardzo płodny, a to nasuwa pewne refleksje: kiedy ci źle - weź coś ugotuj!

PAPRYKA to po włosku PEPERONE

Ps. Śledzących mój instagram bardzo przepraszam za spóźnienie!

środa, 20 listopada 2019

Róże pustyni - czyli najpyszniejsze ciasteczka na świecie!

Róże pustyni - czyli najpyszniejsze ciasteczka na świecie!


To co udało mi się we wtorkowy, deszczowy dzień wyczarować w kuchni to absolutne dzieło sztuki! Ciasteczka o wdzięcznej nazwie "rosa del deserto", czyli róża pustyni podbiły wszystkie serca w Domu z Kamienia, a już Paw i Mario to w ogóle nie mogli się nachwalić. Trzeba przy tym pamiętać, że żaden z nich nie jest wielkim amatorem słodkości, zatem ich komplementy w tym temacie liczy się podwójnie.
Róże pustyni są chrupiące z zewnątrz, mięciutkie i wilgotne w środku i do tego pachną migdałami, a przygotowanie ich jest banalnie proste. Zakochacie się!


Potrzebne są:
125 gram zwykłej mąki 
125 gram mąki z migdałów
125 gram masła
125 gram cukru
1 jajko
dwie płaskie łyżeczki proszku do pieczenia 
2 średnie jabłka lub 1 duże
płatki kukurydziane do obtoczenia
1 cytryna
aromat waniliowy
cukier puder do posypania


Jabłka obieramy i kroimy w drobną kostkę (drobniej niż na zdjęciu). Następnie skrapiamy sokiem z cytryny i odstawiamy. 

Do dużej miski wsypujemy obydwie mąki, cukier, proszek do pieczenia, wanilię, ścieramy skórkę cytrynową i wszystko mieszamy. Dodajemy do suchych składników rozpuszczone masło i jajko. Mieszamy znów dokładnie, najlepiej widelcem i na koniec dodajemy jabłka. 

Wszystko razem łączymy, a potem odrywamy po kawałeczku ciasta i lepimy kulki wielkości orzecha włoskiego, następnie każdą kulkę obtaczamy w płatkach kukurydzianych i układamy w niewielkich odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. 


Pieczemy w 180 stopniach około 30 minut - do lekkiego zrumienienia. Przestudzone (z tym najtrudniej!!!) posypujemy cukrem pudrem i... Czekam na Wasze wrażenia! 

Mario powiedział, że na święta całą skrzyneczkę mogłabym upiec. Pomysł nie jest zły wszak "Szarańczę" trzeba dobrze nakarmić. 
Ja sama też jestem zdania, że to najlepsze ciasteczka jakie kiedykolwiek upiekłam!

poniedziałek, 18 listopada 2019

Dyniowe gnocchi z sosem z taleggio i gorgonzoli

Dyniowe gnocchi z sosem z taleggio i gorgonzoli


To był obiad na miarę króla! Wydawało się, że wyszło tych klusek tyle, że i pułk wojska by się najadł, a tymczasem talerze szybko opustoszały, a Paw tęsknie skrobał patelnię z resztek sosu... To jest mój "top", mój numer jeden tego miesiąca! Przed Wami dyniowe gnocchi z sosem z taleggio i gorgonzoli


Potrzebne są (proporcje trochę na oko):
około 400 g bardzo pomarańczowej dyni
350 g ziemniaków
200 g mąki (plus zapas, gdyby ciasto było za luźne i dodatkowo do podsypywania)
50 g mąki ziemniaczanej
1 jajko
sól, pieprz, odrobina świeżej gałki muszkatołowej

na sos:
3 plasterki wędzonego boczku
1 szalotka
oliwa
kawałek kremowej gorgonzoli, 
taki sam kawałek taleggio


Ziemniaki gotujecie w mundurkach do miękkości. Dynię przygotowujecie tak jak na zdjęciu - obrana, wydrążona i wstawiacie do nagrzanego do 180 stopni pieca na termoobieg - powinno wystarczyć 10 - 15 minut - ostrożnie, by się nie przypaliła.
Następnie na stolnicy usypujecie kopczyk z mąki i przez praskę przeciskacie na wierzch ugotowane ziemniaki i upieczoną dynię. Do tego dodajecie jajko, odrobinę soli, pieprzu, gałki i zaraz zagniatacie.  


Gdyby ciasto było zbyt lepiące podsypcie lekko mąką, nie przejmujcie się jednak jeśli wyda Wam się bardzo miękkie - takie właśnie ma być. 
Kiedy ciasto będzie już dobrze zagniecione, zostawiacie je na 10 minut, by "odpoczęło". Potem postępujecie tak jak zawsze przy gnocchi. Wałkujecie "wężyki" i kroicie na kawałeczki. Oczywiście jeśli macie deseczkę do "paskowania", możecie je ozdobić, ja nie miałam czasu się bawić, więc moje są gładkie.


Wstawiacie wodę na gnocchi i w tym samym czasie przygotowujecie sos. 
Na patelni rozgrzewacie odrobinę oliwy i obrumieniacie na niej drobniutko pokrojone boczek i cebulkę. Następnie dodajecie obydwa sery i mieszacie drewnianą łyżką, by się rozpuściły. Warto dodać odrobinę wody z gotowania gnocchi. Sosu nie będzie dużo, pamiętajcie, że kluseczki mają się nim oblepić, a nie w nim "pływać".  


Odcedzacie gnocchi, przekładacie do sosu, mieszacie delikatnie i uczta gotowa. I to jaka uczta! Szczerze mówiąc takie gnocchi, smakowały mi jeszcze bardziej niż klasyczne! Połączenie słodkiej dyni, słonego boczku i wyrazistych serów to majstersztyk!


PRASKA DO ZIEMNIAKÓW to po włosku SCHIACCIAPATATE 

niedziela, 17 listopada 2019

Spaghetti z fenkułem

Spaghetti z fenkułem


Fenkuł to bardzo wdzięczne warzywo i zimą, tak jak kapusta, gości często na naszym stole. Można jeść go na surowo, choć ja akurat nie jestem fanem anyżkowego posmaku, dlatego wolę go podsmażyć, podgotować, podpiec, bo przy odrobinie obróbki "anyżek" prawie całkiem zanika, a warzywo robi się delikatne, kremowe i nadaje idealnie jako składnik do makaronów, risotto, smakuje doskonale zapiekany czy duszony. Nie wiem czy wiecie ale ze statystyk bloga wynika, że Waszym ulubionym przepisem w Kuchni Kamiennego Domu jest właśnie przepis na "Duszony fenkuł, czyli finocchio bez podtekstu".


Do przygotowania spaghetti z fenkułem potrzebne są:
1 mały fenkuł
spaghetti 
kilka słodkich pomidorków (akurat nie miałam, więc wystarczył spory dojrzały pomidor)
kilka plasterków wędzonej pancetty
1 szalotka
1 ząbek czosnku
oliwa, sól, pieprz
parmezan do podania


W dosyć głębokim rondlu rozgrzewamy oliwę i podsmażamy na niej pokrojony drobniutko boczek oraz posiekane czosnek i szalotkę. Podsmażamy chwilę, tak by boczek się lekko zrumienił, a cebulka zmiękła, a następnie dodajemy pokrojony w cieniutkie "piórka" fenkuł. Chwilę razem przesmażamy, a następnie podlewamy odrobinką wody, przykrywamy i zostawiamy na pięć minut. W tym czasie można już wstawić wodę na spaghetti. 


Dodajemy na koniec również pomidory, doprawiamy solą pieprzem i jeśli trzeba podlewamy odrobinką wody z gotowania makaronu. Odlewamy makaron, przekładamy do warzyw, mieszamy dokładnie i zaraz podajemy posypany obficie parmezanem. 
Będzie to chyba jeden z moich ulubionych przepisów tej zimy! Pachnące i lekkie danie w sam raz na jesienno - zimowego focha. Buon appetito!


ANYŻEK to po włosku ANICE

sobota, 16 listopada 2019

Schab z włoską kapustą

Schab z włoską kapustą


Jeszcze nie pada, ale alarmy pogodowe co i jakiś czas wyskakują na wszelkich możliwych portalach. Nie ma sensu silić się więc na jakieś atrakcje poza domem. Myślę, że przedpołudniowy spacer był maksimum, co mogłam dziś dla siebie pod gołym niebem zrobić.
Na takie "listopady" najlepsza jest lodówka pełna zapasów, głowa pełna pomysłów oraz rzecz jasna troszkę wina. I tak oto w sobotnie południe jeden z tych pomysłów zmaterializował się w postaci obiadu w Domu z Kamienia.

Mięso nie często gości w naszym menu, ale jednak co jakiś czas się pojawia i dziś jest właśnie taki dzień. Zapraszam Was na schab z włoską kapustą. 


Potrzebne są:
kawałek schabu - u nas wyszło 10 raczej cienkich plasterków, może być też inna część lub inne mięso, np. cielęcina.
pół włoskiej kapusty
1 ząbek czosnku 
1 szalotka
1 kieliszek białego wina
sól, pieprz, oliwa i odrobina mąki. 


Na oliwie podsmażyć w głębokim rondlu ząbek czosnku w całości i posiekaną szalotkę. Następnie dodać kapustę pokrojoną w raczej większe kawałki, odrzucając twarde części. Wszystko razem wymieszać i po chwili podlać odrobiną wody. Posolić, przykryć i zmniejszyć gaz. Co jakiś czas mieszać i ewentualnie podlewać wodą, by się nie przypaliła. 


W tym samym czasie mięso pokroić na cienkie plasterki, lekko rozbić, oprószyć delikatnie mąką i obsmażać na patelni. W czasie smażenia posolić i doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Kiedy zrumieni się z obu stron podlać winem i czekać aż to odparuje. Tak przygotowane mięso przełożyć do kapusty, wymieszać dobrze, doprawić jeśli trzeba i dusić tak jeszcze około 15 minut. Kapusta powinna zmięknąć, ale nie rozpadać się. 


Danie można oczywiście zaserwować z ziemniakami, choć my takich połączeń unikamy. Naszym drugim daniem było dziś samo mięso z kapustą. Nie żebym miała bzika na punkcie diety, ale jednak zimą lepiej mieć się na baczności.
Paw nadziwić się nie mógł ileż to rzeczy można z kapusty wyczarować. Ja kapustę uwielbiam - każdą i w każdej postaci. Zimą i jesienią jest to jeden z moich żelaznych produktów w kuchni.
Spróbujcie!

wtorek, 12 listopada 2019

Makaron z kremem z dyni i kalafiora

Makaron z kremem z dyni i kalafiora


Będę nudna... A właściwie to nie ja jestem nudna, tylko ten wstrętny listopad! Już prawie połowa miesiąca, a ładnych dni jak na lekarstwo. Nie pozostaje zatem nic innego jak zakasać rękawy i czarować w kuchni. Może przynajmniej w ten sposób uda się omamić  smakami, zapachami, kolorami zmęczone szarym deszczem głowy... 
W roli głównej znów wystąpi dynia - tym razem w towarzystwie pana kalafiora, a towarzyszyć im będą: rukola, natka i czarne oliwki.  


Potrzebne są:
kawałek intensywnie pomarańczowej dyni (około pół kg)
mały kalafior lub pół większego
szalotka
ząbek czosnku
pikantna papryczka
garść posiekanej natki i rukoli
kilka czarnych oliwek
oliwa, sól
krótki makaron
do podania parmezan albo solona ricotta 


W głębokim rondlu rozgrzewamy oliwę i podsmażamy na niej papryczkę oraz posiekane czosnek i szalotkę. Po kilku minutach dodajemy też dynię obraną i pokrojoną jak na zdjęciu oraz podzielonego na cząstki kalafiora. Mieszamy, by smaki się połączyły, podlewamy odrobiną wody i przykrywamy. Mieszamy co jakiś czas i w razie potrzeby dodajemy jeszcze odrobinę wody. Warzywa powinny się rozpadać pod naciskiem widelca. 
Kiedy będą już prawie gotowe, wstawiamy wodę na makaron. W międzyczasie siekamy natkę razem z rukolą, a oliwki kroimy w plasterki. Warzywa rozdrabniamy tyle o ile widelcem, doprawiamy solą i mieszamy z ugotowanym al dente makaronem. Na koniec dodajemy zieleninę i oliwki, jeszcze raz wszystko dokładnie mieszamy. Podajemy posypane startą ricottą lub tradycyjnie parmezanem. Jako typ makaronu idealnie sprawdzą się w tym przepisie fusilli. 


 Danie jest pyszne, pożywne i pięknie wygląda! Buon appetito i sio listopadowe "szaroburości"!



Obsługiwane przez usługę Blogger.