Lasagne dają wiele możliwości. Poza klasycznymi, które tak bardzo wszyscy uwielbiają, można je przedkładać tak naprawdę czym tylko dusza zapragnie. Ostatnio dzieliłam się z Wami przepisem na "kapuściane" lasagne, a dziś w roli głównej wystąpi papryka.
Problem jest tylko ze zdjęciami, których ostatecznie jest garstka...
Najpierw zamyślona zapomniałam o sfotografowaniu kolejnych kroków z miksowania i przekładania, a potem jak na złość, kiedy nakładałam porcję na mój specjalny talerz przygotowany do zdjęcia, lasagne ześlizgnęły mi się z łopatki, że o widowiskowym zdjęciu finałowym mogłam zapomnieć. Publikuję więc to, co udało się uwiecznić, a same lasagne bardzo smakowały, więc mimo niekompletnej dokumentacji dzielę się przepisem i życzę Wam dobrej soboty!
Potrzebne są:
2 duże papryki albo 3 mniejsze (najlepiej czerwone, ale ja miałam miks i też ładnie wyszło)
1 spora szalotka
1 ząbek czosnku
125 g serka philadelphia lub innego śmietankowego
lasagne u mnie świeże, ale nie własnej roboty
pecorino romano
mozzarella
oliwa, sól, pieprz
oregano
natka pietruszki
Na oliwie podsmażamy czosnek i szalotkę. Chwilę potem dodajemy pokrojoną dosyć drobno paprykę i dalej przesmażamy. Następnie podlewamy odrobinką wody i przykrywamy. Co jakiś czas sprawdzamy czy sos za bardzo nie odparował, ewentualnie w miarę potrzeby dodajemy jeszcze odrobinkę wody. Pod koniec gotowania, kiedy papryka będzie już prawie gotowa dodajemy garść posiekanej natki i oregano, doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Tak przygotowany sos mieszamy z serkiem i miksujemy. Nie musi być dobrze zmiksowany, lepiej jak wyczuwa się kawałeczki papryki. Sos powinien mieć konsystencję "lejącą" ale dosyć gęstą.
Bierzemy naczynie do zapiekania i na spód wylewamy odrobinę sosu, następnie kładziemy płat makaronu, potem znów wylewamy sos i układamy cieniutkie plasterki mozzarelli oraz posypujemy startym pecorino. I od nowa: znów płat makaronu, sos, mozzarella i pecorino i tak do wyczerpania składników. Pamiętajcie, żeby nie przesadzić z sosem - lasagne mają być nim posmarowane, przykryte, a nie w nim pływać.
Ostatnią warstwą powinien być sos pokryty obydwoma serami. Lasagne pieczemy w 200 stopniach przez pół godziny, na ostatnie pięć minut warto włączyć opiekanie od góry, by ser się ładnie przyrumienił.
Tym paprykowym przysmakiem żegnam listopad, który do udanych miesięcy na pewno nie należał. Paradoksalnie jednak w mojej kuchni okazał się bardzo płodny, a to nasuwa pewne refleksje: kiedy ci źle - weź coś ugotuj!
Ps. Śledzących mój instagram bardzo przepraszam za spóźnienie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz