VERTICAL

sobota, 6 marca 2021

Azjatyckie pierożki

 
Wybaczcie, że na ten przepis kazałam Wam tak długo czekać, ale to wszystko przez moje gapiostwo. Jak największa melepeta świata skasowałam połowę zdjęć z naszego gotowania i to jak na złość tę zdecydowanie atrakcyjniejszą połowę. Szczęście w nieszczęściu cyknęłam finałowe zdjęcie również telefonem, więc choć namiastka galerii jest. Obiecuję, że uzupełnię przepis porządnymi zdjęciami jak tylko znów zrobimy te genialne "CHIŃSKIE PULPETY" jak zwykł nazywać je Mikołaj. Dlaczego pulpety? Nie mam pojęcia. Tak upierał się przy tej nazwie, że i ja sama zaczęłam je tak nazywać, ale oficjalnie tytułuję je: pierożki azjatyckie lub chińskie - jak kto woli. Oczywiście zaznaczam, że w Chinach nigdy nie byłam, więc jak mają się do tych prawdziwych nie mam pojęcia, ale przepis pochodzi z jakiejś starej kulinarnej książki i jest absolutnie genialny. To jedno z tych dań, które gości na naszym stole regularnie.   


Potrzebne są:
pół kilo mielonego mięsa (u mnie mieszane)
1 dorodny por
kawałek imbiru wielkości kciuka
2 łyżki oleju sezamowego
1 łyżka octu ryżowego
4 łyżki sosu sojowego
sól

na ciasto: 
pół kilo mąki
250 ml letniej wody


Najpierw zagniatamy ciasto i zostawiamy pod ściereczką aby odpoczęło. 
Następnie w misce mieszamy wszystkie składniki: mięso, pokrojonego drobniutko pora, starty imbir i płyny. Doprawiamy solą, ale ostrożnie, bo już sos sojowy jest słony.

Teraz pozostaje tylko rozwałkować ciasto, wycinać kółeczka i lepić pierożki. 

Wiem, że wydaje się dziwnym surowe mięso jako farsz, ale zaufajcie mi! Sama za pierwszym razem nie byłam przekonana i wszystko przesmażyłam, co oczywiście było porażką. Za drugim razem zrobiłam zgodnie z przepisem. Sekret polega na gotowaniu. 
Pierożki rzucamy partiami na gotującą się wodę. Kiedy wypłyną dolewamy pół szklanki zimnej wody. Kiedy znów woda się zagotuje jeszcze raz dolewamy tyle samo wody i dopiero po trzecim jej zagotowaniu się pierożki wyławiamy. 
Możecie podawać je z ulubioną sałatą. Ostatnio doskonale sprawdziło się nasze ulubione radicchio z pomarańczami. Chłopcy jedzą "pulpety" na sucho, ja natomiast lubię potraktować je sosem sojowym.

Smakują genialnie. Mikołaj ich przygotowanie opanował do perfekcji i to dzięki temu przepisowi nauczył się przy okazji zagniatać ciasto i w ogóle lepić pierogi. 
Mam nadzieję, że będą i Wam smakowały. Jestem pewna, że z nami przepis na "chińskie pulpety" pozostanie na lata! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.